#74 Norwegia: smaczne żelatynowe ryby, Część II

zbierane śledzie też mogą być całkiem przyjazne

dwie rzeczy, o których myślałem, że wiem, kiedy dwa lata temu przeprowadziłem się do Nowego Jorku: nowojorczycy są wredni, a zbierane śledzie są obrzydliwe.

najwyraźniej nie jestem strasznie mądry, a przynajmniej nie dość otwarty.

opierając się na internetowych plotkach, postanowiłem sprawdzić Norweski Kościół marynarzy w Midtown East, który podobno ma okazjonalny lunch w formie bufetu w przypadkowe środy. Większość ich stron internetowych jest w języku norweskim, ale myślałem, że rozumiem termin „Norsk BuffetLunsj”, a to sprawiło, że poczułem się trochę inteligentny.

kiedy wpadłem do kościoła, aby upewnić się, że „Norsk BuffetLunsj” naprawdę oznacza „Norweski lunch w formie bufetu”, zostałem powitany przez dwóch najbardziej serdecznych ludzi, których spotkałem w swoim czasie na Manhattanie. Jednym z nich była urocza młoda brunetka o imieniu Laura, która uśmiechnęła się szeroko, powitała mnie, uścisnęła dłoń i przedstawiła się, gdy tylko zapytałem o Norweski lunch. Drugi był uśmiechniętym dżentelmenem z azjatyckimi rysami, który wyglądał, jakby był całkowicie niezdolny do zmycia zrelaksowanego, szczęśliwego uśmiechu z twarzy. To dziwne: nie mogłeś nie być szczęśliwy przy dwóch przyjaznych Norwegach. To całkiem fajne, zwłaszcza na ulicach Śródmieścia.

: wiesz, że naprawdę chciałeś zobaczyć zdjęcie z bliska lepkiego kawałka marynowanego śledzia

Lunch w norweskim Kościele żeglarzy wywołał uśmiech na mojej twarzy. Za 25 dolarów możesz jeść tyle, ile chcesz, w tym wszystko, co możesz zjeść marynowany śledź, makrela w puszkach i galaretka z ryb i groszku. I wszystkie te trzy elementy są o wiele bardziej kuszące, niż brzmią.

cała czwórka moich lojalnych czytelników zapewne pamięta historię mojej pierwszej bitwy ze zbieranymi śledziami jako dziecko: d Po tym wszystkim byłem przerażony i nie dotykałem go ponownie, dopóki nie poszedłem do faux-skandynawskiej restauracji w Nowym Jorku, gdzie czułem się zobowiązany spróbować ponownie. Nie byłem wtedy taki, ale też nie byłem zbyt entuzjastyczny. Potem zjadłem go ponownie na szwedzkim Festiwalu Midsummer w zeszłym roku, i nie jak Tym razem albo… ale byłem jeszcze letni na całej koncepcji marynowanych ryb.

a teraz chyba mi się podoba. Dwa różne smaki marynowanego śledzia były na stole w formie bufetu: jeden w słodkim sosie musztardowym, drugi w gęstej, słodkiej, winnej solance, z kilkoma kawałkami pieprzu unoszącymi się w nim. Zjadłem drugą porcję octu, co oznacza, że o cholera, Nawróciłem się.

zabawa… podobnie jak marynowane śledzie

reszta bufetu była równie smaczna i zabawna jak marynowane śledzie. Oferowali fantastyczny zestaw dobrze zachowanych sałatek (standardowa zielona sałatka, znakomita sałatka ogórkowa z koperkiem, delikatnie majonezowa sałatka z kurczaka, sałatka z rodzynek i rozdrobnionej marchewki), kilka serów, urozmaicony stos krakersów i świeżego chleba (w tym pyszny, orzechowy chleb pełnoziarnisty), kilka pięknie ułożonych plastrów szynki i pieczonej wołowiny, pieczone ziemniaki i marchew i kilka świeżych fig.

świeże figi są fantastyczne, ale prawdziwa zabawa była rybna: płaska puszka makreli utwardzonej w oleju, dwie absolutnie pyszne odmiany gravlaków (wędzony łosoś-smaczniejszy z dwóch odmian został obsypany koperkiem i czarnym pieprzem) i pieczony dziki łosoś atlantycki (który nie ma różowawego odcienia łososia pacyficznego, który zwykle jemy w USA). Nawet bardzo pomysłowe jajka zostały zwieńczone kawałkiem sardeli i uroczą gałązką koperku.

Hej, w mojej galaretce są krewetki

ale dla czystej wartości Nowości, moim ulubionym daniem było żelatynowe ciasto z groszku, fasoli, ryb, krewetek i gotowanych jajek, które najwyraźniej zostały ukształtowane w patelni do ciasta bundt. Wydawało mi się to fenomenalnie nieatrakcyjne dla moich Nie-Norweskich oczu(moja początkowa myśl brzmiała coś w stylu ” oh s#!t, krewetki, ryby, groszek w puszkach, fasolka szparagowa i jajka w galaretce!”), ale musiałem spróbować … i było zaskakująco dobrze. „Galaretka” nie była tak galaretowata, jak się wydawało, i w większości zachowywała się jak gęsty, lekko słony sos sałatkowy. Wyobraź sobie lepką wersję francuskiej sałatki nicoise, a będziesz blisko … chociaż Francuzi prawdopodobnie lepiej robią, aby ich sałatka z rybą i fasolą wyglądała atrakcyjnie dla międzynarodowej publiczności.

deser również był znakomity: świeże owoce, gofry z dżemem i blot kaker, cudownie nieprzysłodzona mieszanka biszkoptu, świeżych malin i świeżej bitej śmietany. Do posiłku dołączono kawę i sok jabłkowy, a także przyjacielskie rozmowy z księdzem i kilkoma parafianami, którzy zajmowali się przygotowywaniem i podawaniem potraw.

zabawne jest życie w mieszkaniu bez kuchni na Manhattanie: przyzwyczajamy się do szybkich posiłków, podgrzewamy w kuchence mikrofalowej lub kupujemy od nieprzyjaznych ludzi w sklepie na rogu lub pizzerii. Teraz wydaje mi się to normalne. Więc jest to całkiem rad, Gdy mogę jeść niektóre domowe (lub kościół gotowane) smakołyki oferowane przez śmiesznie przyjaznych ludzi. Dziękuję, Norwegowie: sprawiłeś, że chłodne, lamerskie Śródmieście wyglądało na o wiele cieplejsze i bardziej rybne miejsce.

not fishy

Norwegian Seaman ’ s Church
317 East 52Nd Street, Manhattan
Metro: 51st Street (6 pociągów) lub 53rd-Lexington (pociągi E, M)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.